etykieta sosu grzybowego lubella

Lubię próbować nowe rzeczy – nawet jeśli są ze słoika 🙂 Przeczytałem gdzieś, że sosy pomidorowe lubella są bardzo dobre, że zrobione z pomidorów i w ogóle… Jak zobaczyłem w sklepie – kupiłem, żeby spróbować. Może za niecałe 4 PLN nie trzeba się męczyć z własnoręcznie przygotowywanym sosem pomidorowym do makaronu. Bierzemy słoik, myk go garnka na 5 min i mamy gotowy obiad.

Jakie to jest świństwo to trudno opisać. Ale po kolei: zobaczyłem kilka rodzajów na półce, pomyślałem: ten z grzybami może być ciekawy. Oczywiście od razu wiedziałem, że nie ma się co spodziewać grzybów leśnych, ale to mnie nie powstrzymało przed przeczytaniem składu. A tam zgodnie z obietnicą – większość stanowią pomidory, grzyby to pieczarki (no jednak liczyłem na jednego prawdziwka :), cebula, marchewka, przyprawy, jakieś aromaty (no dobra trochę chemii musi być). Po lekturze wydawało się że jeśli 3/4 sosu stanowią pomidory, a z pieczarkami już jakieś 85% zawartości słoika to będzie przynajmniej jadalne. Nic z tych rzeczy.

Już przy wkładaniu do garnka było coś nie tak – kolor OK, pachnie nawet pomidorami, pieczarki – hymm… jakieś 3 plasterki, ale co to jest to pokrojone w drobniutką kostkę. Po sprawdzeniu organoleptycznym okazało się, że to marchewka, nie wiem o co z tym chodzi, ale w całym sosie najwięcej było tej cholernej marchewki. No jakbym chciał marchewkę w sosie tobym kupił coś innego. Do tego cały sos był… słodki. Obrzydliwie słodki i trochę kwaśny, ale nie pomidorowo-kwaśny tylko jakby z octem… Dla mnie totalny szajs.

Próba ratowania wyglądała następująco: mały słoiczek pomidorów i dodatkowo nieco octu winnego, żeby poczuć pomidora i duuużo oregano, na wierzch parmezan. Niestety niewiele pomogło – zjedliśmy bo byliśmy głodni i nie chcieliśmy czekać na coś innego.

W podsumowaniu powiem jedno – nie jedzcie tego!

 

sos lubella sklad