“Na wolnym ogniu” to czasami znaczy zbyt wolno kiedy właśnie jesteśmy głodni…. ten blog – na razie w fazie eksperymentu – ma być zbiorem naszych ulubionych dań albo szlagierowych przepisów, po które sięgamy, bo są fajne i sprawdzone, ale jest w nich też pole do improwizacji.
Na obecny moment autorzy reprezentują dwa zupełne różne “kuchenne adresy”, a przyświeca im idea wymiany dobrych praktyk, kiedy żaden ciekawy przepis nie przychodzi do głowy, a chce się zjeść fajny obiad albo zaskoczyć gości jakąś ekstra przekąską. A przesłanie numer dwa jest po prostu takie, że gotowanie jest super – zapraszamy do lektury i gotowania, oczywiście!
Ola napisała ładnie o tym czym ma być ten blog, to ja jeszcze napiszę dwa słowa o sobie.
Mam na imię Filip, mieszkam w średniej wielkości mieście wojewódzkim czyli w Kielcach. Jestem żonaty i mam córkę. Do gotowania zawsze mnie ciągnęło – pamiętam “od zawsze” umiałem usmażyć przysłowiową jajecznicę, piekłem ciasta…
Moje zainteresowanie kuchnią i gotowaniem znacznie wzrosło kiedy poznałem dwóch Azjatów (zabijcie mnie – po tylu latach nie pamiętam nawet z jakiego kraju byli), którzy gotowali w jednym z barów w nad Bałtykiem. Było to tuż przed maturą. Od tamtego czasu bardziej zainteresowałem się kuchnią “chińską” czyli ogólnie azjatycką. Od kilku lat bardziej ciągnie mnie w stronę smaków śródziemnomorskich.
Większość moich przepisów, które wrzucę będą to modyfikacje tego co znalazłem w książkach, internecie itd. Każdy przepis jest wypróbowany, modyfikowany i dopasowany do mojego smaku. Ważnym czynnikiem jest również czas gotowania. Strategiczny posiłek czyli obiad ma powstać w 20 min i tego się trzymam. Oczywiście nie zawsze jest to dokładnie 20 min, ale kiedy czasami o tym mówię to niektórzy mi nie wierzą. Czasami się dziwią, że robię “takie” rzeczy tak krótko :):)
Mam też pomysł żeby pokazać wszystkim zainteresowanym to czego używam w kuchni – naczynia, “narzędzia”, produkty itd… Mam nadzieję, że będzie się Wam podobało i będziecie wykorzystywać moje pomysły w swojej kuchni.